Uwielbiam oglądać zdjęcia. Sięgać pamięcią do dawnych czasów...wspominać. W swoich albumach znajduje dawne dni. Niektóre wywołują na mojej twarzy uśmiech, inne wręcz odwrotnie przygnębienie i smutek, są też takie które nie wzbudzają żadnych emocji.
Dziś gdy tylko dzieci pozwoliły mi na chwilę relaksu ( zrobiły sobie drzemkę popołudniową) wyciągnełam z szafki zdjęcia...te stare z mojego dzieciństwa. Ja- z kucykami...mała chłopczyca która nie bała się wchodzić na drzewo czy grać w piłkę z kolegami. Na jednym ze zdjęć z lalką w rękach i zapłakana a na innym z braciszkiem -uroczym blondynkiem w loczkami. Oglądam i nie wierzę-Kurczę jacy jesteśmy młodzi...moi rodzice...i my tacy mali...Rodzina jak z obrazka. Zdjęcie za zdjęciem-wspomnienie za wspomnieniem. Do momentu gdy w moich rękach znalazło się to jedno ujęcie....moje ulubione. Zrobione przez kogoś ukradkiem...nie pozowane, nie planowane. W 100 % szczere, pełne emocji i uczuć. A na nim ja i mój tato...pamiętam ten dzień...tą sytuację i tą chwile. Wesele mojej cioci...i my wygłupiający się przed namiotem weselnym. Pamiętam jak mnie wtedy podniósł i przytulił...miałam może 8-9 lat....Zastygłam....łzy popłyneły po policzkach....w tym momencie chciałabym wrócić do tego dnia. Cofnąć się w czasie i moc przytulić jeszcze raz...Poczuć tą radość z możliwości przebywania razem...Dziś w dniu jego święta nie mogę mu powiedzieć jak bardzo jestem mu wdzięczna...nie mogę podziękować, nie mogę przytulić...nie mogę nic...tylko pamiętać.
Ten dzień ze zdjęcia przypomniał mi wszystkie dobre chwilę które spędziliśmy...a było ich całe mnóstwo. Od zawsze byłam jego ukochaną córcią-oczkiem w głowie. Wszędzie za nim chodziłam, we wszystkim chciałam pomagać....nawet jak w nocy przyśnił mi się koszmar to go wołałam...:) i musiał mnie przytulić abym czuła się bezpiecznie .Pamiętam jak jeździliśmy razem rowerem-ja na ramię a on pedałował, albo jak nosił mnie na barana a ja trzymałam się za jego uszy- zawsze miał później je czerwone ale nigdy nie narzekał ,że za mocno ciągnę. Uwielbialiśmy siebie nawzajem....takie było moje dzieciństwo. Później przyszły gorsze chwile...teraz już wiem , że tylko z mojej winy- bunt młodzieńczy. Jakaś głupia sprzeczka, wymiana zdań...a potem cisza. Cisza między nami która trwała przez parę miesięcy. Gdy tak teraz o tym myślę, to nie wiem po co to nam było. Dwa uparciuchy którym trudno było zrobić pierwszy krok.Ten upór mam właśnie po nim...Dopiero w momencie gdy zostałam sama rodzicem zrozumiałam, że on chciał tylko dla mnie dobrze. Zrozumiałam , że nie potrzebne były te ciche dni ( miesiące). To była tylko strata czasu...Gdybym tylko znała dalszy ciąg tej historii wcześniej, gdybym tylko wiedziała to co teraz wiem, gdybym tylko rozumiała to co on chiał mi przekazać....napewno nie straciłabym tyle czasu. Czasu tak cennego który niestety nam się skończył.... I gdy zaczynaliśmy wymieniać między sobą zdania...miałam nadzieje, że wszytko wróci do normy...a wszytko się skończyło. Nastąpił najgorszy dzień w moim życiu. Dzień którego nigdy nie będę wstanie wymazać ze swojej pamięci, który zawsze będzie wywoływał łzy i smutek....
To , że tak się stało odmieniło całe moje życie...nie wiem czy gdyby tu był z nami mój tato miałabym męża i dwójkę dzieci...plany były inne ale w jednej chwili się one zmieniły wraz z ostatnim oddechem taty.Ten dzień wpłynął na mnie jako człowieka jak również na moje życie . Jest jak jest...nic nie jesteśmy wstanie zrobić w obliczu śmierci. Wszystkich nas ona dotyczy a tak trudno się do niej przygotować. Ciężko ją zaakceptować...jeszcze trudniej się z nią pogodzić. I chyba nigdy nie będę wstanie zrozumieć dlaczego tak szybo zniknął z mojego życia.
Chciałabym móc z nim porozmawiać i nadrobić ten czas który tak bezmyślnie straciliśmy. Chciałabym móc się choć na chwilę przytulić i powiedzieć- Tato kocham Cię
Dobrze, że choć mam te fotografię- choć przez chwilę mogę Go zobaczyć....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz